Copyright © Instytut Rozwoju DIDASKALOS 2013
Wszystkie prawa zastrzeżone. `
<DO GÓRY
Wszystkie prawa zastrzeżone. `
To, co szanujesz będzie w twoim życiu wzrastało, a to, czym gardzisz będzie niszczało.
Szacunek tworzy środowisko ku temu, aby w naszym życiu rozwinęło się to, co wartościowe. Na przykład – jeśli mąż będzie szanował swoją żonę, to jego żona i małżeństwo będzie rozkwitać, a jeśli będzie okazywał jej brak szacunku, to jego małżeństwo będzie marniało.
Sposób myślenia, patrzenia na siebie i otaczającą rzeczywistość, determinuje rodzaj życia, jaki prowadzimy. Myśli pełne strachu przynoszą destrukcję, odizolowanie, zubożają i niszczą to, co daje szczęście, radość i satysfakcję. Jeśli z myślami przepełnionymi lękiem zestawimy myśli napełnione pokojem, wolnością i właściwym sposobem patrzenia na siebie i świat, przyjdzie świeży powiew odwagi do podjęcia próby zmiany tego, co wąskie i ograniczające.
Ważnym jest przyjrzeć się uważnie swojemu życiu, aby sprawdzić, czy jest ono właśnie tym prawdziwym, pełnym życiem, zaplanowanym dla nas przez Boga, czy też jego marną namiastką. Warto odważnie stanąć w prawdzie i sprawdzić, czy naprawdę żyjemy, czy też trzymamy się granic wytyczanych nam przez lęki i naszą zachowawczość.
Podziwiamy to, co doskonałe, ale nie potrafimy się z tym utożsamić. Jest w nas zbyt wiele niedoskonałości i rys na charakterze. Dlatego też nadziei dla siebie poszukujemy u ludzi takich jak my – niedoskonałych – którzy jednak wbrew swoim niedoskonałościom dokonali niezwykłych rzeczy i stali się lepszymi ludźmi.
Życie polega na tym, że co jakiś czas musimy wyruszyć ze swojej strefy komfortu, czasami zostawiając prawie wszystko za sobą.
Zmiana jest naturalną częścią ludzkiego życia, jednak z czasem, gdy przybywa nam lat, coraz trudniej przychodzi akceptowanie zmian. Z wiekiem mamy skłonność do tego, aby coraz bardziej się ich obawiać i opierać się im. Z tego też powodu panicznie trzymamy się centrum naszej strefy komfortu i histeryzujemy na samą myśl o tym, że moglibyśmy wypaść z gniazda, w którym trwamy i stracić choć część z tego, co w danej chwili posiadamy.
Jednak normalne życie polega na wypływaniu z bezpiecznych przystani i traceniu pewnych rzeczy, po to, aby dopłynąć do nowych portów i zyskać nowe. Dla chrześcijanina nawet śmierć jest zyskiem. Dlatego nie bój się straty. Nie trzymaj się kurczowo tego, co znane i bezpieczne. Nie jedź przez życie z zaciągniętym hamulcem bezpieczeństwa. Nie bądź konformistą. W przeciwnym razie trochę zyskasz, ale to co najlepsze stracisz. Co jakiś czas twoje [lepsze] życie zaczyna na ciebie czekać na granicy twojej strefy komfortu. Nie dawaj mu na siebie czekać zbyt długo.
Gdy uczyłem się w Anglii, w naszej szkole wykładał pewien stary Anglik. Zafascynowała mnie jego historia. Nawrócił się do Boga, gdy miał 40 lat. Był wtedy fryzjerem. Od tego momentu rozpoczął ekscytujące życie. Napisał i opublikował kilka książek, nauczył się greki nowotestamentowej, podróżował jako ceniony mówca. Robił wiele rzeczy, zupełnie nietypowych, jak dla fryzjera.
Po wykładach udało mi się zatrzymać go na krótką chwilę na parkingu. Nie zważając na to, że lał ulewny deszcz, zapytałem go podekscytowany:
– Jaki jest twój sekret?
Mój mentor, John Daigle, nauczył mnie wielu wartościowych rzeczy, ale szczególnie niezwykły, formujący wpływ na moje życie wywarło 14 prawd, które mi wpoił.
Jedną z zasadniczych rzeczy, która różni ludzi sukcesu od ludzi porażki jest to, co robią ze swoim czasem. Każdy ma dokładnie tyle samo czasu, jednak ludzie sukcesu decydują się robić pewne rzeczy, które ludzi porażki napawają odrazą. Na przykład ludzie sukcesu są skupieni na realizowaniu zadań priorytetowych, nawet jeśli nie mają na to ochoty, lub się ich obawiają. Oni po prostu robią to, co trzeba, niezależnie od tego, czy to czują, czy też nie. Dotyczy to również regularnego rozprawiania się z żabami.
Z ludźmi porażki jest inaczej. Zwykle unikają rzeczy, na które nie mają ochoty – unikają wyzwań, które są nieprzyjemne, lub też napawają ich lękiem.
W 2010 roku poziom mojego niepokoju cały czas się nasilał. Moje życie było zalewane narastającą falą żab. To był koszmar. Ze wszech stron przybywało malutkich żab, dużych, a nawet ropuch. Było ich coraz więcej, a ja próbowałem udawać, że ich nie ma. Nie potrafiłem się zmusić, aby coś z nimi zrobić.
Mój problem polegał na tym, że przez minione 10 lat, gdy rozpoczynałem i przystępowałem do pracy, zaczynałem od robienia rzeczy, które sprawiały mi przyjemność, a żaby spychałem na później, za każdym razem wmawiając sobie, że zajmę się nimi w drugiej połowie dnia, albo pod koniec tygodnia. Jednak gdy nadchodziła druga część dnia, albo koniec tygodnia, nie miałem ani siły, ani ochoty, aby coś z nimi zrobić. W wyniku tego nigdy nic z nimi nie robiłem.
Niezwykły wpływ na moje życie miało odkrycie dwóch tematów: olbrzymów i żab.
Uzmysłowienie sobie moich olbrzymów i żab, zmaganie się z nimi, oraz świadoma praca nad ich wyeliminowaniem pomogło mi podnieść się na wyższy poziom, a także uczyniło mnie lepszym człowiekiem.
W rzeczywistości nadal zwalczam kolejne olbrzymy i niemal każdego tygodnia zjadam żaby. Stało się to częścią mojego życia. Na początku musiałem się do tego zmuszać, ale z czasem stało się to moim nawykiem, który jest częścią mojej codzienności.
Jestem wdzięczny sobie za to, że przystąpiłem do walki z olbrzymami i żabami, bo umożliwiło mi to stanie się lepszym człowiekiem i podniesienie mojego życia na wyższy poziom.
Ostatnio postanowiłem przeprowadzić wywiad z moją znajomą, Agnieszką Kurczewską, która doświadczyła ciekawego zwrotu w życiu, w wyniku, jak wierzy, pewnej szczególnej modlitwy do Boga.
Andrzej Mytych: Historia Twojej modlitwy jest dla mnie niezwykle interesująca, postanowiłem więc ją spisać. Opowiedz mi o niej.
Pewnie te rzeczy byłyby pomocne, ale tak naprawdę do przełomu najczęściej nie potrzeba rzeczy, które znajdują się poza naszym zasięgiem – wystarczy skorzystać z tego, co jest dla nas dostępne.
Parę tygodni temu opublikowałem wpis o tym, że mężczyzna jest stworzony do walki. Podałem też przykład walki z mojego osobistego życia.
W tym wpisie chciałbym wyjaśnić dlaczego myślę, że każdy mężczyzna powinien walczyć.
Kiedyś wraz z żoną odwiedziliśmy w Krakowie naszych przyjaciół, małżeństwo misjonarzy ze Stanów Zjednoczonych. W pewnym momencie, gdy kobiety przy Sukiennicach oddaliły się trochę od nas, Amerykanin spojrzał na mnie i ni z tego ni z owego powiedział: