Copyright © Instytut Rozwoju DIDASKALOS 2013
Wszystkie prawa zastrzeżone. `
<DO GÓRY
Wszystkie prawa zastrzeżone. `
W życiu ważne jest zarówno dawanie, jak i przyjmowanie, dlatego też warto rozwijać się w dawaniu i przyjmowaniu.
Aby mieć dobre życie potrzebujesz ofiarnie i hojnie dawać. Rozdawaj tyle ile możesz. Bądź hojnym człowiekiem.
Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, potrzęsioną i przepełnioną dadzą w zanadrze wasze; albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. (Łk 6:38)
Jeszcze nikt nigdy na łożu śmierci nie żałował, że nie spędził więcej czasu w pracy. Za to każdy żałuje, że nie spędził więcej czasu z tymi, na których mu najbardziej zależało.
Dobre i satysfakcjonujące relacje z ludźmi są jednym z podstawowych elementów dobrego i satysfakcjonującego życia. Czasami dajemy się tak bardzo porwać wirowi rzeczywistości, że tracimy relacje z cennym ludźmi. Często słabością ludzi odnoszących sukcesy jest to, że najmniej wartościowego czasu poświęcają osobom, na których zależy im najbardziej. W ten sposób pozbawiają samych siebie i tych, którzy są dla nich najcenniejsi, możliwości przeżycia niezwykłych chwil.
Powinniśmy pamiętać, że w dziedzinie relacji doświadczamy działania zasady siania i zbierania. Oznacza to po pierwsze, że możemy żąć z tego, co zostało zasiane, a po drugie, nie możemy żąć z tego, co nie zostało. Poważne problemy zaczynają się wtedy, kiedy siejemy złe rzeczy, lub nie siejemy tego, co powinniśmy. Takie postępowanie prędzej, albo później mści się okrutnie.
Siedziałem z rodziną na plaży. Opodal mnie siedziały dwie panie z dziećmi. Wyglądały na przyjaciółki. Rozmowa toczyła się wokół tego, co zrobiły, gdzie były, co osiągnęły, do jakich szkół ich dzieci chodzą, co potrafią… Wyczuwało się lekką rywalizację. Wyglądało to tak jakby chciały zrobić na sobie dobre wrażenie.
Przyszła mi taka myśl:
Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! (Filipian 2:4 BT)
Gdy miałem 35 lat poczułem się jak pusty garnek z wypalonymi dziurami. Czułem się wykorzystany, zużyty, wypalony, wzgardzony, odrzucony. Myślałem, że nie mam nic wartościowego, czym mógłbym się podzielić z innymi. Czułem się tak, jakbym zjeżdżał na bocznicę, aby utknąć wśród starych, wysłużonych, zardzewiałych i zniszczonych wagonów.
Jedną z przyczyn ku temu była moja dysfunkcja, z której nie zdawałem sobie wtedy sprawy. W tym czasie byłem nastawiony na to, aby pomagać, dawać i inwestować w innych, ale sam nie prosiłem o pomoc, nie mówiłem o tym, czego potrzebuję i nie eksponowałem się na to, aby ludzie mogli we mnie zainwestować. W rzeczywistości nie chciałem niczego przyjmować, nie szukałem pomocy, a jeśli już jej w czymś potrzebowałem, to byłem zbyt dumny, aby o nią poprosić. W wyniku tego wyjałowiłem się, czułem, że nic wartościowego nie mam już do dania, zacząłem się wypalać zawodowo. Miałem coraz mocniejsze przekonanie, że aby nadal móc dawać i pomagać, muszę zacząć coś przyjmować do swojego życia.
(8) A władny jest Bóg udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę,
(9) jak napisano: Szczodrze rozdaje, udziela ubogim, Sprawiedliwość jego trwa na wieki.
(10) A ten, który daje ziarno siewcy i chleb na pokarm, da i pomnoży zasiew wasz, i przysporzy owoców sprawiedliwości waszej;
(11) a tak ubogaceni we wszystko, będziecie mogli okazywać wszelką szczodrobliwość, która za naszym przyczynieniem pobudza do dziękczynienia Bogu.
(12) Bo sprawowanie tej służby nie tylko wypełnia braki u świętych, lecz wydaje też obfity plon w licznych dziękczynieniach, składanych Bogu.
2 Koryntian 9:8-12 Bw
Znamy wiele służb istniejących w naszych kościołach, ale czy słyszałeś o służbie siewcy? To ważna funkcja w każdym kościele, przygotowana przez Boga z myślą o każdym wierzącym, także z myślą o Tobie!
Wiele lat temu, gdy zakończył się pewien etap mojego życia, który był związany z służbą dla młodzieży, Bóg przemówił do mnie jednym słowem: “Edukacja”. Wtedy nie wiedziałem co z tym słowem mam zrobić, wiedziałem jednak, że jest związane z Bożą wizją dla mojego życia.
Przez kolejne lata Bóg nic na temat edukacji do mnie nie mówił. Pomimo tego, że wielu moich przyjaciół angażowało się w różne projekty edukacyjne, nie czułem, aby Bóg prowadził mnie do zaangażowania się w którykolwiek z nich.
Na przełomie sierpnia i września 2010 uczyłem się w Haggai Institute w Maui na Hawajach. Trafiłem do jednego pokoju z Filipińczykiem, z którym łączą nas podobne zamiłowania i podobny styl pracy. Później okazało się też, że łączą nas podobne cele w służbie dla Boga.
Nazywa się Jayjay Lizarondo. Jest synem pastora. Jego brat jest pastorem młodzieżowym, który oprócz pracy z młodzieżą, pomaga najuboższym. To właśnie brat Jayjay’a włączył go do projektu misyjnego, prowadzonego wśród dzieci pracujących na śmietniskach. Tak się zaczęło.