Ostatnio usłyszałam bardzo ciekawe pytanie, które dało mi dużo do myślenia, a mianowicie: Co byś zrobił gdybyś wiedział, że nie poniesiesz porażki?
Co byś zrobił gdybyś wiedział, że nie poniesiesz porażki?
Zdałam sobie sprawę, że często nie podejmujemy inicjatyw ze względu na to, że paraliżuje nas strach przed porażką.
Pojawiają się pytania:
- A co, jeśli mi się nie uda i odniosę porażkę?
- A co, jeśli upadnę?
- A co, jeśli stracę?
Te pytania zwykle dotyczą rzeczy, które są bliskie naszemu sercu, naszych marzeń. Boimy się rozczarowania i poniesienia straty. Skupiamy się na tym, co może nie wyjść. To automatycznie nas zniechęca i pozostawia w naszych ograniczeniach, jesteśmy wtedy jak latawiec na sznurku. Niby żyjemy, ale nie potrafimy wzbić się poza ograniczenia „sznurka” i uzyskać wolność, której w głębi duszy pragniemy. Obawiamy się porwania przez wiatr naszego przeznaczenia i tak sobie „dyndamy” na sznurku…
A co, gdyby nie było możliwości odniesienia porażki?
Wyobraź sobie, że nie możesz odnieść porażki.
- Kim byś wtedy był?
- Co byś wtedy osiągnął?
- Jak wyglądałyby wtedy Twoje relacje, Twoje życie zawodowe, Twoja rodzina?
Oglądałam kiedyś dokument o pewnym genialnym dyrygencie i wykładowcy na wyższej uczelni, który zauważył, że ze względu na presję związaną z koniecznością oceny umiejętności gry na instrumentach, jego uczniowie – już profesjonalni muzycy, nie dają z siebie wszystkiego, gdyż ograniczał ich strach przed porażką i oceną, byli spięci, zdenerwowani i niepewni.
Zastanawiając się nad tym, jak im pomóc wykładowca wpadł na niecodzienny pomysł. Wszystkim na początku roku dał ocenę bardzo dobrą zanim jeszcze cokolwiek zdołali zagrać. Każdy z nich miał tylko napisać list do dyrygenta z perspektywy końca roku szkolnego wyjaśniając, dlaczego dostał ocenę celującą.
Okazało się, że ta decyzja zmieniła zupełnie jakość ich pracy. Teraz muzycy mogli dać z siebie wszystko. Bez lęku zaczęli grać z pasją. Czynili to dla przyjemności, nie dla oceny, a dyrygent zajął się wydobywaniem tego, co najistotniejsze – rozwijaniem ich w najlepszych muzyków, jakimi mogli się stać. Wszyscy bawili się świetnie.
Czy nie jest podobnie z nami, chrześcijanami? Bóg na starcie, gdy tylko do Niego przychodzimy „daje nam ocenę celującą”. On przebacza, obdarza nas sprawiedliwością i swoją miłością, czyni nas swoimi dziećmi, daje nam dziedzictwo, nowe czyste serca.
Poza tym, znamy również koniec historii naszego życia – Jezus zwyciężył, dlatego my możemy uczestniczyć w Jego zwycięstwie i zwyciężać dzięki Niemu. Wiemy, że jest z nami i nigdy nas nie opuści, wiemy dokąd zmierzamy, a On gwarantuje nam, że nas przyjmie do siebie. Znamy koniec historii, a to jak „odegramy nasze życiowe role” zależy od nas i naszego nastawienia.
Bóg nas nie potępia, ale pomaga i zachęca, abyśmy mogli stać się dojrzałymi dziećmi, najlepszą i jedyną w swoim rodzaju wersją siebie, jaką stworzył. Nie daje nam to licencji na byle jakie życie, wręcz przeciwnie – jesteśmy w stanie i powinniśmy żyć najlepiej jak potrafimy, odważnie, wiedząc, że żyjąc dla Niego ostatecznie nie odniesiemy porażki.
Wierzę, że Bóg przeznaczył nam zwycięstwo. Dlatego możemy poświęcić nasze życie, aby wykorzystać to, co Bóg nam dał, aby „zagrać naszą część” najlepiej jak potrafimy.
Oczywiście, będziemy mieli gorsze momenty, odniesiemy porażki, potkniemy się kilka, albo nawet wiele razy, ale te momenty są ku nauce i zmianie, a nie ku osądowi, o ile tylko nie poddamy się.
W przypowieści o talentach, którą powiedział Jezus, jedyny sługa, który został nazwany złym to ten, który nic nie zrobił z tym, co otrzymał. Obawiał się porażki i Tego, który powierzył mu talenty. Wszyscy inni, którzy coś zrobili z tym, co im powierzono odnieśli sukces w różnej mierze i otrzymali więcej. To powinno zmusić nas do myślenia i zachęcić do działania! Przegrywamy wtedy, kiedy decydujemy się nie wyruszyć w kierunku naszego przeznaczenia i nie wykorzystywać tego, czym obdarzył i obdarza nas Bóg. Przegrywamy wtedy, kiedy dajemy sparaliżować się strachowi przed tym, co mogłoby się wydarzyć, przed porażką, której się obawiamy.
Strach przed porażką często wynika z nieznajomości naszego Ojca – On lubi nagradzać!
A co, jeśli się potkniemy? To część procesu nauki – wtedy jesteśmy w stanie się podnieść i iść dalej.
Jezus przyszedł, aby nas uzdolnić i wyposażyć do życia w wolności od lęku.
Kilka pytań
Zatrzymaj się na chwilę, aby zadać sobie następujące pytania:
- Co robisz z tym, co masz do swojej dyspozycji?
- Czy boisz się porażki?
- Co byś zrobił, gdybyś był wolny od strachu przed porażką?
- Jak byś żył, gdybyś uwierzył całym sobą w to, co o Tobie mówi Bóg?
Photo credit: Billy Alexander, www.sxc.hu
0 komentarzy