Andrzej Mytych: Dzisiaj mam przyjemność rozmawiać z Lilą Cieślar, która jest bardzo ciekawą, kreatywną, utalentowaną, wszechstronną, przedsiębiorczą i pełną pasji osobą. Właśnie opublikowała swoją pierwszą książkę: Jak nie zostać krową? Parapoważny niezbędnik płci pięknej. Lila, jakie to uczucie, gdy w twoje ręce trafia twoja pierwsza, wydana książka?
Lila Cieślar: Trochę niedowierzanie, trochę radność i trochę ulga. Niedowierzanie, bo faktycznie – stało się? Już? Jest pierwsza książka? Radość, bo to człowieka cieszy, że myśli zostały przelane na papier, wyglądają elegancko, można je wziąć do ręki i kartkować, wdychać zapach książki. Ulga, czyli takie poczucie, że to, co miałeś zrobić, jako autor, zrobiłeś. Dokończyłeś jakiś etap, nie napisałeś tylko „do szuflady” i możesz obrać sobie kolejny cel. Taki zaliczony punkt.
A.M.: Właśnie skończyłem czytać twoją książkę. Jest to praktyczny poradnik o tym, jak pracować nad sobą, niwelować rysy na swoim charakterze i wydobywać swoje piękno. Dlaczego to jest ważne? To znaczy, dlaczego ważnym jest, aby nie być krową?
L.C.: Sporo myślę o tym, na jaki dorobek pracujemy przez całe życie. Nie mówię o rzeczach materialnych, a raczej o tym, jakie skojarzenia przychodzą ludziom na myśl, gdy przywołują nasze imię? Jakie uczucia wzbudzamy? Bez sensu byłoby osiągnąć zamierzone cele, tak jak na przykład wspomniane wcześniej, a być kojarzonym z niezbyt chlubnym epitetem. Stąd ta przysłowiowa krowa, która uosabia w książce sporo negatywnych przywar. Po co być krową?
A.M.: Czym według ciebie jest piękno kobiety i w jaki sposób może je ona na co dzień wydobywać?
L.C.: Och Andrzeju, otwierasz puszkę Pandory…? (śmiech) Jest wiele pomysłów na piękno i myślę, że kobiety żyją dziś pod presją bycia doskonałą w każdej dziedzinie. Sama wpadam od czasu do czasu w pułapkę, że dam radę ze wszystkim, będę piękna, mądra i zaradna! (śmiech) Dla mnie piękno kobiety wiąże się jednak nierozerwalnie z mądrością życiową. Prawdziwie piękne są według mnie te, które urzekają nas swoją mądrością, nie mylić z wiedzą czy wykształceniem. Piękne są te, które mają to coś w oczach: pokój i dobro. Jeśli potrafią przy tym jeszcze wyglądać na zadbane to dla mnie to już jest chyba ideał kobiecego piękna 🙂 Mając na myśli „zadbane” nie mówię o rozmiarze czy ekskluzywnych ubraniach, pięknych dłoniach. Raczej o tym, że znają swoją wartość i szanują swoje ciało. Myślę, że dużą rolę odgrywa tu też samodyscyplina. Takie piękno można wydobywać dążąc do okazywania dobra innym na co dzień i szanując siebie jednocześnie.
A.M.: Dlaczego ważnym jest, aby kobieta wydobywała z siebie piękno?
L.C.: Chyba dlatego, by pozostała właśnie kobietą. Tą, która przyciąga, tą która troszczy się, a zarazem fascynuje. Ale też dlatego, by być przykładem dla kolejnych młodych dziewczynek, które próbują zrozumieć, co to znaczy być kobietą.
A.M.: Jak według ciebie panie mogą zerwać ze starą wersją siebie, żyć pełnią życia i zaczerpnąć z niego całą chochlą?
L.C.: Dobrze jest jeśli zaczną od tego, że uwierzą w to, że są wartościowe i każda z nich ma unikalny zestaw talentów, zalet i mocnych stron. Pogodzą się z tym, że w czymś nie są świetne, ale otwarcie stwierdzą, że w innych rzeczach są doskonałe! Przyznają się do tego przed sobą i będą unikać porównywania się z innymi, choć wiem, że jest to trudne. Stąd już niedaleka droga do tego, by samą siebie traktować dobrze, nie unikając przy tym jednak pewnej dozy samodyscyliny i dążenia do szeroko rozumianego rozwoju.
A.M.: Czy to jest możliwe, aby kobieta prowadziła zrównoważone życie, to znaczy, aby była wspaniałą żoną i matką, a przy tym pracowała zawodowo i angażowała się społecznie, dbając również o swój rozwój osobisty i atrakcyjność, zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną? Jeśli tak, to co według ciebie jest kluczem do równowagi w życiu kobiety?
L.C.: Myślę, że to wymaga wysiłku i w jakimś sensie, na pewnym etapie życia, przy sprzyjających okolicznościach – jest możliwe. Jednak nie zawsze i nie na zawsze. Na swoim przykładzie mogę przyznać, że wiąże się to właśnie z samodyscypliną, pracowitością, umiejętnością odmawiana i rezygnowania z pewnych rzeczy, tak by osiągnąć inne. Choć jak patrzę na tą obfitą wyliczankę to jednak zawsze jakiś puzzel pozostaje „poza obrazkiem”! (śmiech) W tym momencie mojego życia, mając określone doświadczenie i lekcje za sobą mogę jedynie stwierdzić, że kluczem, który odkryłam jest przyznanie się przed sobą do tego, co jest ważne dla mnie i trzymaniem się tego. Przykład w skrócie: chcąc być spełnioną mamą i żoną, aktywną – nie pracuję w pełnym wymiarze, jednak korzystając z dobrodziejstw takiej opcji, tak samo godzę się na wady takiego rozwiązania. Rezygnuję z czegoś na rzecz czegoś. Jeśli wiem, co jest dla mnie ważne, jestem w stanie dokonać mądrzejszych wyborów.
A.M.: We wstępie do książki, Piotr Zawadzki, pastor i coach, pisze że twoja książka to istotny wgląd w kobiecą psyche. Opowiedz nam trochę o niej. Co mężczyźni powinni wiedzieć o psyche pań, aby lepiej je rozumieć, traktować, okazywać szacunek, miłość?
L.C.: Książkę napisałam ku przestrodze dla samej siebie. Są tam kwestie/krowy, z którymi albo się zmagałam, albo nadal zmagam. Co mężczyźni powinni wiedzieć…? Pewnie znów lista mogłaby się ciągnąć w nieskończoność, ja dodam może tyle: chcemy czuć się wyjątkowo, chcemy wiedzieć, że to, co robimy ma dla kogoś znaczenie. I też pragniemy realizować swoje pasje, małe i wielkie marzenia 🙂 Chcemy zmieniać świat na lepsze!
A.M.: Dlaczego wydawać kolejne książki, jeśli na rynku jest tyle świetnych książek?
L.C.: Przede wszystkim wydawać, jeśli są to nasi rodacy, którzy piszą z naszej perspektywy. Jest wiele świetnych książek, którymi się karmimy, niestety nie zawsze jesteśmy w stanie odnieść to do polskiej rzeczywistości. Dlatego uważam, że kiedy piszą rodacy, dobrze i o ważnych rzeczach, to jest to nasz sukces. Dlaczego jeszcze? Bo czasy się zmieniają i dla kolejnych pokoleń potrzebne są kolejne głosy, z którymi mogą się one identyfikować. I jeszcze dlatego, by się rozwijać 🙂 Jeśli nosisz w sobie książki, czasami po prostu nie da się nie pisać (śmiech)
A.M.: Czego nauczyło cię wydanie książki?
L.C.: Cierpliwości i wytrwałości. I tego, że rzeczy mają swój właściwy czas. Ciągle się tego uczę, a wydanie książki to była jedna z takich lekcji. Napisałam ją pod wpływem wewnętrznego wręcz przymusu, a dzięki mężowi zyskała ona wygląd książki, bo zrobił jej skład. Następnie książka w formie ebooka czekała na swój czas. Uznałam, że to wszystko, co mogę zrobić w tej kwestii. To dzięki mężowi tak naprawdę sprawa potoczyła się dalej. On wysyłał ebooka do wydawców, a odpowiedź przyszła dopiero po ok 1,5 roku. Gdybym stwierdziła, że nie warto jej napisać, bo i tak jej pewnie nie wydam, to skończyłoby się tylko na pragnieniu napisania. A tak, dziś mogę trzymać w rękach swoją pierwszą książkę.
A.M.: Jakich rad udzieliłbyś osobie, która od lat marzy o napisaniu i wydaniu swojej książki?
L.C.: Powiedziałabym: znajdź na to swój sposób. Jeśli możesz – pisz regularnie, systematycznie, jeśli tak jak ja, nie masz takiej samodyscypliny, wyczuj moment, w którym powinieneś naprawdę przysiąść i to zrobić. Być może musisz wyjechać na kilka dni, zostawić wszystko i się temu poświęcić, a może wystarczy, że zaplanujesz konkretnie, kiedy będziesz pisać, wpiszesz to w kalendarz i będziesz się tego trzymać? Znajdź swój sposób. Jeśli to jest naprawdę ważne to odpuść inne rzeczy i wygeneruj na to czas.
Lila Cieślar – praktyk pracy z ludźmi, team lider i animator społeczny. Wierzy, że to jak pracujemy, jest naszą wizytówką, a każdy ma wpływ na atmosferę w swoim miejscu pracy. Jest wrogiem bylejakości. Nie lubi słów „nie da się”. Entuzjastka dobrego przywództwa. Prowadzi autorskie szkolenia związane z etyką pracy. Szczęśliwa żona i mama. Codziennie bada swój poziom ukrowienia i toczy nierówną walkę z miłością do czekolady.
Więcej: lilacieslar.pl; Dzielna kobieta
0 komentarzy