Nasza tęsknota
Niezmiennie tęsknimy i dążymy do perfekcji, ale jako ludzie tkwimy w niedoskonałości. Myślimy, że nie powinniśmy godzić się na coś, co nie jest idealne, perfekcyjne dla nas. Myślimy, że powinniśmy z życia, kościoła, z każdej relacji, przyjaźni i małżeństwa dostawać to, co najlepsze. Kiedy zakochujemy się w drugiej osobie, w ludziach, w kościele mamy podświadomie nadzieję, że uzdrowi nas z ran życia i da spełnienie.
Prędzej czy później, we wszystkich relacjach przychodzi taki moment, kiedy spoglądamy na osobę obok nas, przyjaciół, kościół, nawet pracę, którą wykonujemy i dręczą nas myśli, że to wszystko to straszna pomyłka.
Tajemnica poliszynela
Jest tajemnicą poliszynela naszej kultury i wiary chrześcijańskiej, że rozczarowania istnieją, również w małżeństwie i służbie Bożej.
Jezus nie obiecał nam wiecznej szczęśliwości, doskonałość i spełnienia tutaj na ziemi. Nie obiecał, że za życia ziemskiego zostaniemy uzdrowieni w sposób doskonały ze wszystkich ran, że zostaną zaspokojone wszystkie nasze pragnienia, ziszczą się wszystkie nasze marzenia o idealnej pracy, idealnej przyjaźni, idealnym kościele, idealnym małżeństwie, idealnej rodzinie.
Mamy jednak w sobie dążenie do perfekcji.
Frustracja, rozczarowanie i zniechęcenie
Kultura konsumpcyjna ze swoją chciwością stale szepcze nam do ucha, że zasługujemy na kogoś lub coś lepszego, zasługujemy na więcej… Dlatego wszystkich nas od czasu do czasu ogrania frustracja, rozczarowanie i poczucie zniechęcenia, które są czymś normalnym w szkole życia, szkole miłości, szkole służby Bożej. Jest koniecznym elementem wzrostu duchowego.
Zupełnie czymś innym jest powiedzieć sobie: „to jest straszne, to jest nie do zniesienia. Potrzebuję odpoczynku, muszę sobie poradzić z moją frustracją i wszystko ułożyć” lub ”potrzebuję pomocy w poradzeniu sobie ze sobą, ze swoimi frustracjami”, a obwiniać drugą osobę lub osoby za swoje osobiste frustracje i mówić: „to jego / jej lub ich wina” oraz zmuszać innych do remontu swojej osobowości, zmiany, zwłaszcza jeżeli to dotyczy współmałżonka, kościoła lub przyjaciół.
Takie podejścia myślowe mogą powodować dwa różne działania, pchają nas na dwie różne drogi życiowe. Jedną wąską, prowadzącą do zdrowego, poświęconego i dojrzałego życia, drugą szeroką, prowadzącą do egocentrycznego, samolubnego, popędliwego i przynoszącego zniszczenie życia.
Jeżeli chcemy wzrastać i stać się doskonalszymi, podobnymi do Jezusa, musimy odrzucić konsumpcyjne, natarczywe oczekiwanie, że wszystkie nasze potrzeby muszą zostać spełnione w związku, w życiu i w służbie. W zamian za to cieszyć się tym, co już otrzymujemy. Traktować drugą osobę, społeczność, kościół jako dar.
Wszystko to opiera się zasadniczo na akceptacji osoby, którą się wybrało, jak i przyjaciół, społeczności wierzących ze świadomością, że wszyscy mamy wady. Potrzebujemy większego zestawu opcji wyboru niż:
- dobrze
- źle, zostać
- odejść…
Potrzebujemy mądrości, wytrwałości, wzrastania w dojrzałości i radzenia sobie z frustracjami, które co pewien czas będą wracać.
Bóg podpowiada nam, że biorąc osobistą odpowiedzialność za swoje frustracje i radząc sobie z nimi konstruktywnie, wchodzimy na wyższy poziom dojrzałości duchowej oraz wyższy poziom miłości do siebie, małżonka, dzieci, innych oraz Boga! Opiera się to na pełnieniu woli Bożej, która daje niezmiennie satysfakcję, nawet wtedy gdy wydaje się, że ponieśliśmy porażkę.
Photo credit: Tomasz Bazyliński
0 komentarzy