Od potencjału do wielkości biuro@instytutdidaskalos.pl
Zaznacz stronę

Nie musisz być misjonarzem, aby zaangażować się w działalność misyjną – rozmowa z Norbertem Palimąką

cze 6, 2018 | interesujący ludzie, misje, przemienianie świata, realizowanie marzeń

 IMG_1554_NorbertAndrzej Mytych: Dzisiaj mam przyjemność rozmawiać z Norbertem Palimąką, prezesem Fundacji ESPA, a także fundacji OBDS, biznesmenem i osobą, która zajmuje się różnymi społecznymi projektami. Norbert, cieszę się, że znalazłeś trochę czasu, aby ze mną porozmawiać. Chciałbym zadać Ci kilka pytań odnośnie misyjności. Co dla Ciebie oznacza być zaangażowanym w działalność misyjną?

Norbert Palimąka: Działania misyjne zawsze wydawały mi się odległe, kojarzyłem je z zaangażowaniem gdzieś daleko, w innym kraju. Dziś zaangażowanie w misje jest dla mnie zdecydowanie szerszym pojęciem. Działania misyjne możemy prowadzić również w miejscu zamieszkania. To znacznie poszerza pojęcie bycia zaangażowanym w misje. Jest jednak coś takiego w tym nazewnictwie, co działania misyjne szufladkuje i kojarzy z pracą w odległym kraju. Dla mnie misja to zadanie do wykonania. Rozumiem jednak, że Twoje pytania dotyczą mojej działalności misyjnej poza terenem Polski.

A.M.: Tak, chciałbym porozmawiać z Tobą właśnie o tego typu działaniach.

N.P.: Największego doświadczenia nabrałem na Filipinach, gdzie prowadziliśmy przez wiele lat działalność edukacyjną wśród dzieci.

Od niedawna rozwija się też u nas w Fundacji ESPA projekt edukacji dzieci z Kenii. Tu, dla odmiany misjonarze z tamtego kraju przyjechali do nas i tak rozpoczął się ten projekt.

Dwa lata temu miałem możliwość wyjazdu na Sri Lankę, gdzie działalność misyjną prowadzi mój serdeczny przyjaciel z Anglii.

Dość ciekawą dla nas działalnością, nazwałbym ją również misyjną, jest wolontariat w Izraelu, dla osób chętnych z Polski. Mieliśmy jako Fundacja ESPA przywilej wysłać już blisko 40 osób do wolontaryjnych prac na terenie różnych ośrodków w Izraelu.

A.M.: Czego nauczyło Cię zaangażowanie w misje?

N.P.: Czasami mam takie wrażenie, że im więcej lat pracuję, tym mniej wiem, tym mniej mam odpowiedzi na pytania. Kiedy rozpoczynasz projekt masz dużo marzeń, ogromna pasja pcha cię do przodu i wydaje się, że nic nie jest w stanie powstrzymać tego, co masz w sercu. Jednak aby dojść do prawdziwych przełomów potrzebna jest pokora. Przychodzi ona zazwyczaj, gdy masz do czynienia z porażką. Jeśli popełnisz błąd lub zwyczajnie coś nie wyjdzie, dochodzisz do miejsca zatrzymania. Jest to miejsce gdzie uczysz się najwięcej – przynajmniej w moim przypadku w tych miejscach nauczyłem się najwięcej.

A.M.: Porozmawiajmy o kilku takich lekcjach. Na przykład, czego nauczyłeś się na temat komunikacji międzykulturowej i budowania z ludźmi z innych kultur?

N.P:Przede wszystkim, w takiej pracy trzeba od razu przyjąć, że niekoniecznie nasze założenia są najlepsze. Należy być otwartym na drugą osobę, na jej postrzeganie rzeczy, na relacje.

Najwięcej wyzwań zawsze przysparzają regulacje prawne w innych krajach, należy odnaleźć tzw. „wspólny mianownik” do działań. Gdzieś na górze, wizualnie różnimy się w postrzeganiu rzeczywistości, funkcjonujemy w innych kulturach, odmiennych uwarunkowaniach. Jednak zazwyczaj ten „wspólny mianownik” jest tym, co pokazuje, że chodzi nam w rzeczywistości o to samo.

Praca międzynarodowa uczy też szacunku do innych ludzi, ich kultur, nawyków, pozwala mieć szersze pole widzenia na rzeczywistość. Nasze nawyki lub czasami nawet dobre maniery, mogą być odbierane w innych krajach jako niewłaściwe.

Od samego początku moich doświadczeń międzykulturowych postanowiłem uczyć się poprzez obserwację, wiele razy pomogło mi to w sytuacjach, w których się znalazłem i wciąż pomaga.

A.M.: Czy popełniłeś jakieś błędy? Jeśli tak, to czego Cię one nauczyły?

N.P.: O tak, popełniłem ich wiele. Robi je każdy, kto pracuje. Innymi słowy nie popełniają błędów tylko ci, którzy nic nie robią.

Staram się z każdych moich błędów, czy pomyłek wyciągać wnioski do kolejnych działań. Błędy traktuję jak edukację, są mi potrzebne, aby mądrzej reagować, mądrzej podejmować decyzje przy kolejnych działaniach.

Staram się też uczyć na błędach innych, ta edukacja jest nieco „tańsza”, nie kosztuje tyle co własne błędy. Czasami błąd kosztuje dużo, ale to doświadczenie doceniamy z perspektywy czasu.

Nie na wszystkie błędy mamy wpływ, zwłaszcza, gdy popełniamy je nieświadomie, w dobrej wierze. Jednak te błędy sprawiają, że po wyciągnięciu właściwych wniosków, stajemy się mądrzejszymi ludźmi.

A.M.: Co to znaczy być człowiekiem misyjnym?

N.P.: Dla mnie to człowiek otwarty na różne działania, podejmujący wyzwania, chcący nieść pomoc drugiemu człowiekowi.

A.M.: W jaki sposób można odkryć swoją misję?

N.P.: Każdy z nas jest inny i u każdego może to być inne doświadczenie. U jednej osoby może to być znajomy, przyjaciel, który pociągnie cię w tym kierunku. Inna osoba z kolei może mieć wewnętrzne przekonanie, że dokładnie w tym kierunku działań powinna zmierzać. Czasami może to być sytuacja, z którą przyszło nam się zmierzyć w życiu. Z tą ostatnią znam najwięcej historii ludzi, którzy właśnie w taki sposób odkryli swoją misję.

A.M.: Mam wielu znajomych, którzy chcieliby być osobami misyjnymi i w jakiś sposób zaangażować się w działalność misyjną. Od czego mogłyby zacząć?

N.P.: Jeśli są świadomi i chętni, aby się w coś zaangażować to zawsze polecam dołączyć do jakiegoś projektu, organizacji, która ma jasno sprecyzowane działania misyjne. Często to właśnie nabyte gdzieś doświadczenie powoduje, że później samemu rozpoczynamy swoją przygodę misyjną.

A.M.: Jakich błędów powinni według ciebie unikać ludzie, którzy pragną rozwijać swoją misyjność? Dlaczego uważasz te rzeczy za błąd?

N.P.: Obserwuję czasami sytuacje, w których ludzie mają głęboką pasję do rozpoczęcia działalności i ta pasja jest tak silna, że nie pozwala im słuchać innych. Nikt z nas nie jest doskonały i nie potrafi wszystkiego zrobić samemu. Prawdziwą wartością jest otoczenie się ludźmi mądrzejszymi od siebie, mającymi więcej doświadczeń. Często takie osoby są chętne, aby pomagać w oparciu o swoje doświadczenia. Niektórzy nazywają ich mentorami, inni ojcami czy trenerami. Niesłuchanie innych jest poważnym błędem, który niejedną osobę doprowadził do upadku.

A.M.: Norbert, dziękuję ci za rozmowę. Życzę powodzenia w realizacji twojej misji!

N.P.: Dziękuję

IMG_1551_z Norbertem

Zobacz inne wpisy w tej kategorii:

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *