Jeżeli ktoś nie dostaje do pokładanych w nim nadziei, nie do końca wypełnia swoje obowiązki, zawala sprawy i nie dotrzymuje terminów – jeżeli z kimś mamy problem, najprościej jest ocenić, oszacować jego wartość jako pracownika, członka kościoła, lidera, pastora, przyjaciela, kolegi, skrytykować, osądzić i w ostateczności pozbyć się „nieefektywnego” z naszego życia, wspólnoty i firmy… Dzieje się to nawet we wspólnotach chrześcijańskich.
Jakże wspaniale byłoby włączyć w rozwiązanie trudnej sprawy i konfliktu personalnego empatię i współczucie. Dowiedzieć się dlaczego tak się dzieje? Co jest przyczyną takiego zachowania? Jakie czynniki czasem zewnętrzne lub wewnętrzne przeszkadzają temu człowiekowi należycie działać? Może prywatne sprawy, choroba w rodzinie i cokolwiek innego nie pozwala skupić się mu na pracy i obowiązkach?
Marzy mi się taki świat, gdzie współczucie będzie częścią rozwiązania konfliktów personalnych w rodzinach, kościołach a nawet w firmach i korporacjach.
Nie doceniamy współczucia. Naprawdę pomaga w rozwiązywaniu konfliktów międzyludzkich.
Rzadko można spotkać relacje międzyludzkie zbliżone do Bożej doskonałości. Nawet osoby, które kochamy, które zazwyczaj przynoszą nam radość i spełnienie, potrafią swoim irytującym zachowaniem wyprowadzić nas z błogiego spokoju. Jak zachować równowagę i nie stracić tego spokoju? „Nie wyjść z siebie”? Odpowiedzią jest: współczucie. Ono podpowiada nam, że ludzie nie zawsze robią świadomie i na złość to, co robią.
Współczucie pozwala nam spojrzeć na sprawę z jego/jej perspektywy i zadać sobie pytanie:
- Dlaczego ona/on tak się zachowuje?
- Może inaczej nie potrafi?
- Może tak został wychowany?
- Może robi to w najlepszy sposób, jaki się nauczył i myśli, że tak jest najlepiej?
Współczucie może nie zmieni jej/jego zachowania, ale na pewno uspokoi Ciebie i zatrzyma eskalację konfliktu. Sprawi, że będzie lepsza atmosfera do rozmowy, w której zacznie słuchać i może odpowie chęcią zmiany.
Wmawia się nam
Mówi się, że szczęście znajdziemy w realizacji siebie i w osiąganiu swoich celów, marzeń i aby to osiągnąć musimy walczyć i być jak najlepsi, bo życie opiera się na walce. Wmówiono nam, że w tej walce są wygrani i przegrani, a zwycięża najlepszy. Wmawia się nam, że należy się przyjaźnić interesownie, że trzeba się spotykać tylko z tymi, którzy dadzą nam lub naszym dzieciom większe „możliwość” awansu społecznego lub zawodowego. Zwycięża ten, kto najwięcej zgromadził: kapitału, pieniędzy, wiedzy, umiejętności, „przyjaciół” itd.
Zmusza się nas do myślenia, że indywidualizm jest ważniejszy od wpólnoty z innymi. To staje się ważniejsze niż współczucie, poświęcenie, bezinteresowność, oddanie, służba drugiemu, wierność, uczciwość, przyjaźń, szczerość i trwałość relacji. W te myślenie wciąga się całe społeczeństwo w jego wymiarach: filozofii, psychologii, świata naukowego, religii i kościołów chrześcijańskich. A przecież bez współczucia, wzajemnej troski, wsparcia, dobroci, życzliwości nie przetrwalibyśmy najtrudniejszych okresów w naszym życiu.
Gdzieś w głębi duszy tęsknimy za tym światem pełnym troski, współczucia i trwałych relacji.
Nie zagłuszajmy tego głosu wewnątrz nas. Pozwólmy jemu dojść do głosu, a wtedy nie będzie przegranych. Wszyscy wygramy. Wygramy istotę człowieczeństwa. Istotę obrazu Boga w nas.
Photo credit: Jacek Nobel
0 komentarzy