Wczoraj, po skończeniu prowadzenia seminarium w Mińsku na temat olbrzymów, poszedłem ze swoim starym przyjacielem na kolację do jakiejś restauracji. Ostatni raz widzieliśmy się siedem lat temu, więc mieliśmy parę tematów do nadgonienia.
W pewnym momencie powiedział:
– Wiesz, Andrzej, jeśli ktoś chce się dowiedzieć, co to znaczy pokonywać olbrzyma, to powinien zabrać się za budowę domu. Gdy uda ci się wybudować dom, to chyba będziesz w stanie przezwyciężyć każdą barierę.
Po chwili dodał:
– Pojmij, wybudować dom w stolicy, to nie jest prosta sprawa. Rok temu ugrzązłem na poziomie biurokratycznym, zabrnąłem w kozi róg. Załamałem się. Nie dało się załatwić jakiegoś papierka i wszystko stanęło. Chodziłem po biurach i różnych instytucjach – wszędzie ściana.
W końcu dotarłem do ostatniego biura i tam, jakiś mężczyzna powiedział mi:
– NIE. Ja panu nie pomogę.
Wtedy poddałem się i mówię:
– Więc to już koniec. Nic nie da się zrobić. Moją budowę diabli wzięli.
– Czemu pan podchodzi tak negatywnie do tego tematu?
– Przecież nic nie da się zrobić. Byłem we wszystkich biurach i instytucjach. Wszędzie odmówili mi pomocy. W żadnym z nich nie spotkałem człowieka, który powiedziałby, co mógłbym zrobić, aby rozwiązać mój problem.
– Niech pan od nowa zacznie obchodzić wszystkie urzędy i instytucje.
– Co mam zrobić? – Zapytałem, bo myślałem, że się przesłyszałem.
– Niech pan ponownie otwiera drzwi urzędów i uderza.
– Ale to jest bez sensu! Przecież ja już wszędzie byłem.
– Jeśli pan chce wybudować dom, to niech się pan weźmie w garść i zacznie chodzić po tych biurach. Niech pan uderza.
Rada wydawała mi się strasznie głupia. Przecież ja tam wszędzie byłem i spotkałem się z nieprzyjaznymi urzędnikami. Po co miałbym teraz robić z siebie wariata? Ale wtedy przypomniało mi się, jak uczyłeś mnie kiedyś metody kaizen, tzn. pokonywanie olbrzyma małymi krokami rozłożonymi w czasie i potrzebie wytrwałości, wbrew temu, że rokowania są niewielkie.
Postanowiłem więc wziąć się w garść i zacząć chodzić po biurach. Przecież tu chodziło o być, albo nie być mojego domu – marzenia mojej rodziny. I wiesz co? W którymś biurze trafiłem na urzędnika, który powiedział mi co mam robić i udało się. Dzisiaj jestem na etapie wykańczania domu.
Cieszę się, że nie poddałem się i choć wydawało się, że olbrzyma nie da się pokonać, to uderzałem w niego i w końcu runął.
To nauczyło mnie ważnej lekcji:
Nawet jeśli okoliczności są przeciwko tobie, to wytrwale dąż do realizacji swojej wizji. W końcu, w którymś momencie mur pęknie i się przebijesz.
0 komentarzy