Na krótko przed zdiagnozowaniem u mojego syna nowotwora złośliwego mózgu, przemawiałem do grupy mężczyzn. Mówiłem o tym, że mężczyzna jest stworzony do walki. Moja główna myśl była następująca:
Podejmuj walki, które są Ci przeznaczone i nie schodź z ringu, dopóki walka nie dobiegła końca.
Na spotkaniu tym mówiłem, że zbyt wielu mężczyzn w naszym kraju nie podejmuje walk, do których są przeznaczeni, zrzuca odpowiedzialność za swoją walkę na kogoś innego (np. na rodzica, żonę itp.), albo przedwcześnie rezygnuje z walki i schodzi z ringu.
Jednak prawda jest taka, że mężczyzna i ci, za których jest odpowiedzialny, nie mogą prowadzić dobrego i pomyślnego życia, jeśli człowiek ten nie będzie walczył.
Walka, która wyszła mi naprzeciw
Kilka tygodni po tym spotkaniu u mojego syna zdiagnozowano guza mózgu. Gdy zobaczyłem jak korytarzem idzie ordynatorka, trzyma w ręce wyniki z tomografu mojego syna i pochlipuje, pomyślałem sobie: „Jest źle. Jest źle. Jest źle”. Natychmiast ruszyłem w stronę jej gabinetu.
Powiedziała:
– Niech pan usiądzie.
– Wolę stać – odpowiedziałem.
– Jest źle. Pana syn ma guza mózgu, zaawansowane wodogłowie i jeśli nie uda nam się odtransportować go do Warszawy, to nie wiem, co będzie. Muszę się śpieszyć. Muszę dzwonić – zwróciła na mnie swoje niewidzące oczy, a potem odwróciła się i podniosła słuchawkę telefonu.
Wyszedłem z jej gabinetu i zadzwoniłem do żony.
– Dorota – powiedziałem – zostaw wszystko i szybko przyjeżdżaj do szpitala. Z Szymonem jest źle.
Uprosiłem, aby zabrali ją do samolotu medycznego.
Zanim moja żona wsiadła do karetki, zapytałem: „Co dalej? Co mam robić z dziećmi? Mam zostać z nimi w domu, jechać do Warszawy?”
Na to odpowiedziała stanowczym głosem:
– O nie, ty mnie teraz z tym wszystkim nie zostawisz samej w Warszawie!
Nie pomyślałem, aby ją zostawić samą. Byłem z moim synem przez pierwszą szpitalną dobę, chciałem, aby ona była z nim w tej chwili, bo nie wiadomo było co będzie dalej.
Ale gdy powiedziała do mnie słowa: „O nie, ty mnie teraz z tym wszystkim nie zostawisz samej w Warszawie!”, natychmiast przypomniało mi się spotkanie dla mężczyzn, na którym mówiłem, że mężczyzna jest powołany do walki i jeśli pojawia się jego walka, to powinien ją rozpoznać, przyjąć za nią odpowiedzialność i zacząć walczyć, nie schodząc z ringu, dopóki walka nie dobiegnie końca.
Podjąłem wtedy decyzję, że wszystko zostawię i będę towarzyszył mojemu synowi w jego podróży, tak długo jak długo będzie trwała.
Moja walka
Niektóre walki dla siebie wybieramy, do innych zmusza nas życie i okoliczności. Niemniej jednak potrzebujemy nauczyć się rozpoznawać walki, które powinniśmy stoczyć, a potem przyjąć za nie odpowiedzialność, zacząć walczyć i nie schodzić z ringu, dopóki walka nie dobiegnie końca.
Choroba mojego syna jest walką, której nie chciałem, ale ona sama zaatakowała mnie i moją rodzinę. Przyjąłem to wyzwanie i postanowiłem walczyć tak długo, jak długo będzie trzeba. Postanowiłem towarzyszyć mojemu synowi w tej drodze, w którą zabrał go nowotwór.
Praktyczne zastosowanie
- Czy rozpoznajesz walki, które powinieneś stoczyć?
- Czy przyjmujesz odpowiedzialność za walki, które powinieneś stoczyć?
- Czy walczysz?
- Czy masz skłonność do schodzenia z ringu, choć walka jeszcze nie dobiegła końca?
Photo credit: Wikipedia Commons
0 komentarzy