Od potencjału do wielkości biuro@instytutdidaskalos.pl
Zaznacz stronę

Rodzic niedoskonały

lis 28, 2012 | dla kobiet, dla mężczyzn, życie rodzinne

Są takie dni, gdy rodzinny świat wygląda pięknie: dzieci zdrowe i uśmiechnięte, w domu posprzątane, czeka pyszny obiadek, a Ty popijając kawkę, herbatkę lub inny smaczny napój, pławisz się w błogiej atmosferze. Są takie dni. Czasami. Ale są też inne, z których jedyne, co pamiętam, to bieganina i taka dzika nadzieja, że dziś uda mi się ze wszystkim zdążyć. Bo przecież trzeba zdążyć ze WSZYSTKIM. Bo przecież musi być IDEALNIE.

Recepty na idealne życie

Żyjemy w świecie, gdzie promowana jest doskonałość i perfekcjonizm. Piękne modelki na bilboardach, przystojni panowie, uśmiechnięte dzieci. Jeśli tylko kupisz, jeśli zastosujesz… Będziesz jak oni. Jesteśmy zarzucani dobrymi radami niemal w każdej dziedzinie życia. Radami w wersji instant: „dwanaście zasad”, „pięć kroków”, „odkryj szybki sposób na to, na owo”. Nagle okazuje się, że inni są w stanie poradzić sobie z Twoim życiem lepiej, niż Ty sam – nieidealny człowieku.

Rodzic niedoskonały

Skupiając się na rodzinie i dzieciach myślę, że to zjawisko jest jeszcze bardziej nasilone. Dietetyk powie jak należy karmić dziecko, pedagog jak je uczyć, psycholog podpowie jak wychowywać, a lekarz na pewno poratuje w przypadku infekcji. Każdy doradzi jak się poprawić, jak polepszyć, co zmienić. Oduczy tego nieidealnego rodzicielstwa. Tak naprawdę, to od momentu urodzenia (oczywiście w obecności położnych, ginekologa, anestezjologa i studentów muszących odbyć praktyki na oddziale położniczym), życie nas – rodziców i naszych dzieci otoczone jest wszelkiej maści specjalistami, z których każdy wrzuca swoje trzy grosze. I wygląda na to, że dużo lepiej znają się na naszym dziecku. Nawet obca pani lub pan w autobusie.

Usłużne społeczeństwo serwuje tym nieidealnym rodzicom kursy, szkolenia, rady, wytyczne. Jak mówić, jak słuchać, jak żyć… A ten rodzic, wiecznie zabiegany, zatroskany o dobro dziecka, stosuje, wprowadza, wypracowuje: metody, sposoby i triki. Częściowo z miłości do malucha, częściowo ze strachu. Żeby nic nie zaniedbać, nie zmarnować. Bo okresy sensytywne zaprzepaści… Nie miejsce i pora pisać o dziecięcym wyścigu szczurów – ten temat aż prosi się o osobne potraktowanie. Dziś pod lupę wzięłam rodzica niedoskonałego.

Dlaczego pogardza się rodzicami?

Smętnie mi, gdy widzę, jak rodzice bywają traktowani przez przeróżnych specjalistów. Pobłażliwie, lekceważąco, z przymrużeniem oka. Zastanawiam się, dlaczego? Dlaczego osoby, które w pierwszych latach rodzicielstwa spędzają z dzieckiem niemal 24 godziny na dobę, które dały dziecku życie, pielęgnują je, chronią, karmią i wychowują, traktowane są po macoszemu? Piszę ten tekst, czując się niejako rozdwojona – jestem rodzicem dzieci i specjalistą „od dzieci”. Napatrzyłam się na różnych rodziców. I zawodowo i prywatnie. Niekiedy rodzice sami się proszą o takie traktowanie. Nie mają czasu. Nie znają dzieci. Według nich (rodziców) trzeba je (dzieci) naprawić. Szybko, skutecznie. Od tego przecież są specjaliści. Wyregulują dziecko, nakręcą, żeby równo szło i puszczą w świat. Wtedy aż chce się potrząsnąć takim osobnikiem, zachęcić do przyjrzenia się sobie, nie dziecku.

Ale czasami pojawia się rodzic, którego słucham z podziwem, zadaję pytania, od którego się uczę, który zna, czuje, czasem intuicyjnie, przez skórę i wie, co ważne, dobre, co potrzebne, a co zbędne. Lubię takie rozmowy. Kiedy ja, „dzieciowa” specjalistka zadaję pytania, słucham, potakuję, doceniam trafność uwag, widzę w oczach matek, ojców niedowierzanie, że ktoś się z nimi zgadza i ulgę, że ich ktoś wysłuchał bez bicia po głowie uczonymi formułkami. Smutne, że tacy rodzice nie czują się kompetentnymi partnerami do rozmowy o swoich dzieciach.

Czy certyfikaty czynią rodzica doskonałym?

Może w dobie zdobywania wszelkiej maści kursów, specjalizacji, certyfikatów i zezwoleń, ludzie mają obawy, czy podołają roli rodzica tak po prostu, bez papierka, bez przeczytania sterty poradników i rodzicielskich szkoleń. Widziałam niesamowitych rodziców z wykształceniem zawodowym i ludzi po kilku fakultetach, borykających się ze swoim rodzicielstwem. Wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy. Wiedza, to nie to samo, co mądrość. Piszę to ja – z mgr przed nazwiskiem i po kolejnej specjalizacji.

Czego potrzebuje dziecko?

To, czego moim skromnym zdaniem rodzicom potrzeba, to czasu z dzieckiem, miłości do niego i szukania mądrości w jego wychowaniu. I wiary, że skoro powierzono im dar, jakim jest to dziecko, powierzono też zdolność do jego wychowania.

Nie próbuję stać się idealnym rodzicem, ani wyrocznią w tym temacie

Nie chcę być wyrocznią w dziedzinie wychowywania dzieci. Nie znam się na tym. Mam tylko dwoje własnych. I to je chcę wychować. Robię, co wydaje mi się słuszne: czytam inspirujące książki, często niemal zupełne niezwiązane z wychowaniem dziecka, a dotykające rozwoju człowieka jako takiego, obserwuję innych rodziców, pytam się ich, sprawdzam i drążę tematy, z którymi się nie zgadzam, słucham obu stron – przeciwników i zwolenników, wyrabiam sobie swoje własne zdanie, szukam odpowiedzi w modlitwie, daję sobie czas żeby słuchać moich dzieci, obserwować je, zachwycić się ich niezwykłością i indywidualnością.

W tych wszystkich własnych staraniach oczywiście korzystam z tego, co mówią przeróżnej masy dziecięcy specjaliści. Doceniam wiedzę, jaką posiadają. Jednak staram się korzystać świadomie, z przeświadczeniem, że to, co czytam, może mnie zainspirować, zachęcić i zmotywować, ale nie zmieni mnie w doskonałego rodzica. Może nigdy nie odnajdę drogi do bycia rodzicem idealnym, ale za to znajdę wiele dróg bycia rodzicem dobrym. Nie muszę być idealna. Tylko jeden Idealny Człowiek chodził po tej ziemi. Chcę się na Nim wzorować, słuchać Jego rad, naśladować Go, wierząc, że mogę świetnie wychować moje dzieci. Ja – rodzic niedoskonały.

Photo credit: Estera Muszkiet-Wiazowska

Zobacz inne wpisy w tej kategorii:

1 komentarz

  1. Andrzej Mytych

    Estera, fajnie że napisałaś ten wpis. Czasami zmagam się z poczuciem niedoskonałości jako rodzic. Z jednej strony próbuję dać swoim dzieciom to, co mam wartościowego, a z drugiej strony przygnębia mnie moja ułomność rodzicielska. Na szczęście rodzicielstwo to proces i jest dużo miejsca na rozwój, odpocznienie i łaskę.

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *